Kiedy zaszłam w ciążę, byłam zaraz po studiach
Właściwie to broniłam się z maluszkiem w brzuszku, ale takim jeszcze bardzo malutkim. Nie zdążyłam więc podjąć pracy i siedziałam całymi dniami w domu. Pewnego dnia kupiłam jakieś ogromne szydełka w Lidlu i schowałam do szafy. Spędziły w niej jakieś pół roku ale w końcu je wyjęłam. Poszłam do pasmanterii i...? D..a blada. Moje szydełka nadawały się do robienia ze sznurka, takie były ogromne. A pani sprzedała mi jakąkolwiek najgrubszą włóczkę. No i zaczęłam robić z niej krzywy komin. Mój mąż określił go później szalikiem ruskim, bo idealnie pasowałby do takich rosyjskich puchatych czapek.:) Ale żeby nie było, kilka razy go użyłam, po czym schowałam na dnie szafy. W tym roku podczas sprzątania mój komin nr 1 oraz różowy komin nr 2 trafiły na śmietnik. ;)
Kolejne rzeczy były już dużo lepsze. Pierwszy kocyk grzeje teraz lalkę chrześnicy męża, a drugi przez 2 zimy ogrzewał mojego synka. :) Jeszcze wiele nauki przede mną, ale coraz lepiej poznaję techniki szydełkowania. ;)
A oto kilka moich prac:)
Kocyki: dla mojego synka i synka koleżanki
Ubranka
Chusta
Serwety, serwetki itp