poniedziałek, 31 marca 2014

Krótko i z serca


Piękna pogoda, psiak wyleguje się na balkonie, mieszkanie pachnie czystością i woskiem YC o zapachu żurawinowych lodów, w tle cisza na którą dziś mam ochotę. A ja siedzę i czekając na położną przeglądam strony. A i jeszcze jedna ważna rzecz się dzieje- ktoś malutki popukuje mnie od środka, cudowne uczucie... Czas płynie bardzo szybko, dziś zaczął się nam 30 tydzień. Jeszcze 8 tygodni i śmiało możemy jechać do szpitala, a potem z malutkim Synkiem wrócić do domu... Jestem taka szczęśliwa, choć czasem zapominam o tym moim szczęściu i nie mogę w nie uwierzyć. Oczy zachodzą mi łzami zawsze kiedy patrzę w lustro, kiedy widzę ten brzuszek, który jest teraz domkiem mojego małego lokatora...


Miałam zamiar wrzucić jakiś przepis, a kilka już czeka od jakiegoś czasu na swoją kolej. Ale jakoś wyszło, że napisałam o tym, co czuję. Niech tak będzie, co się odwlecze... :) 
Dobrego tygodnia!

I kilka wspomnieć z zeszłego lata. Jeszcze chwila i wszystko znów się tak zazieleni... Muszę wyjąć aparat;)






sobota, 29 marca 2014

Kaszka kukurydziana z bakaliami

Dziś łatwy, szybki i przyjemny przepis na pyszne i zdrowe śniadanko.:) Nic więcej dodawać nie trzeba. Pozdrawiam i miłego dnia  życzę:) U nas słoneczko pięknie świeci i aż chce się żyć:)



Kaszka kukurydziana na mleku z bakaliami-
2 porcje

2 szklanki mleka
szklanka kaszki kukurydzianej
(chyba, że na opakowaniu zaznaczono inne proporcje, u mnie to było 1szkl mleka lub wody i pół szklanki kaszki)
3 łyżki cukru
bakalie lub świeże owoce

Mleko zagotować, wsypać kaszkę i cukier. Gotować aż zgęstnieje. Przelać do miseczek, posypać bakaliami, można dodać świeże owoce jak trochę przestygnie.

Dużo nie trzeba, a kaszka jest pyszna. Jak dla mnie jeszcze lepsza niż manna, choć kaszkę manna uwielbiam!;) Polecam i tę.;)

poniedziałek, 24 marca 2014

Ciasteczka owsiano-kokosowe

Dziś zachciało mi się owsianych ciasteczek.:) Jako, że przepisów w internecie jest strasznie dużo i właściwie nie wiedziałam, który wybrać, wymyśliłam przepis sama.  Wyszły bardzo smaczne, aż boję się, że nie doczekają jutra.;)


Ciasteczka owsiano-kokosowe

Składniki:
1 szklanka płatków owsianych błyskawicznych
1 szklanka otrąb (ja miałam granulowane ze śliwką)
1/2 szklanki wiórków kokosowych
1/2 szklanki cukru
1 szklanka mąki
2 jajka
kostka margaryny
łyżeczka proszku do pieczenia

Margarynę roztopić w rondelku. Wszystkie składniki poza jajkami wymieszać w misce. Można dodać dodatkowo jakieś bakalie, ale ja chciałam mieć "czyste" ciasteczka.
Roztopioną, gorącą margarynę wlać do miski i wymieszać wszystko. Odstawić na około godzinę.
Po godzinie dodać jajka i proszek do pieczenia i wszystko zmiksować.

Układać łyżką, albo robić kulki dłońmi i układać na blasze. Piec w 180st przez ok 20 minut.
Mi wyszło tyle, że trzy razy piekłam na dużej, piekarnikowej blasze.




Trudne pytania od Scoto- Liebster Blog Award

Scoto nominowała mnie do zabawy. Hm... pytania trochę trudne, ale spróbuję sobie z nimi poradzić.  Ona miała łatwiejsze pytania, ale cóż- w życiu nie zawsze jest łatwo.:) Więc odpowiadam:

1. Ulubiona postać fikcyjna
Mały Książę.
2. 30 dni w dowolnym miejscu - gdzie chciałbyś/łabyś wyjechać?
Scoto pilnuje. Zapomniałam odpowiedzieć, więc uzupełniam.:)
Kenia;)
3. Środek nocy, las, twoim jedynym światłem jest blask księżyca, za plecami słyszysz dziwne świszczące sapanie... Odwracasz się i widzisz... - no włąsnie, kogo?
Jak dziwnie świszczy i sapie to pewnie wilk, bo co innego może sapać w lesie?
 
4. Ulubiona pora roku.
Wiosna!
 
5. Boże Narodzenie czy Wielkanoc? 
Hm... trudne. Boże Narodzenie ze względu na rodzinną atmosferę, Wielkanoc ze względu na uczucia religijne. 
6. Ulubiony kubek - zdjęcia mile widziane.
 Nie mam zdjęcia, ale mój ulubiony to taki wielki, gratisowy do Sagi, przeźroczysty z namalowaną rodzinką.
 
7. Wymarzona praca.
Opiekun i dyrektor Rodzinnego Domu Dziecka.
 
8. 3 pierwsze czynności po włączeniu komputera.
Facebook, poczta, fora.
 
9. Poniedziałek, budzik nie zadzwonił, masz 10 minut na ogarnięcie - co robisz a z czego rezygnujesz?
Myję się, ubieram, maźnę tuszem rzęsy i wychodzę. Rezygnuję ze śniadania(ale nie na długo, bo biorę jabłko na drogę).
10. Co najbardziej cenisz w ludziach?
Wrażliwość.
 
11. Widzisz przed sobą przystojnego faceta/piękną dziewczynę - na co przede wszystkim zwrócisz uwagę?
 Na nic szczególnego. Jak cały jest przystojny, to popatrzę sobie na tę jego przystojność i tyle.:)
Jakoś sobie poradziłam. Może lepiej, może gorzej, ale odpowiedziałam. Teraz przychodzi trudniejsza część. Moje pytania to bardziej zdania niedokończone, które macie dokończyć. Mam nadzieję, że się spodobają i nie przysporzą wielu trudności. Jest duża dowolność w odpowiedzi, można interpretować po swojemu, także myślę, że każdy sobie z nimi poradzi.:)

1. Książka, którą zapamiętam do końca życia to...
2. Uwielbiam kiedy pachnie...
3. Muzyka jest dla mnie...
4. Posiadanie dzieci to...
5. Uśmiecham się kiedy...
6. Gotowanie jest...
7. Marzę o...
8. Kiedy budzę się każdego ranka...
9.  Wiara w Boga są dla mnie...
10. Prowadzę blog żeby...
11. Te pytania były dla mnie...

:) A teraz moje nominacje:
Nominowałam Cię do zabawy, więcej na moim blogu;) Jeśli masz ochotę to zapraszam!;)
htttp://magiczneżyciemarty.blogspot.com
http://cozwieszopieknie.blogspot.com
http://im-perfecthousewife.blogspot.com
http://ciastkarnia-na-kruchym-spodzie.blogspot.com
http://mojportret.blogspot.com
http://grzdyl.blogspot.com
http://zesmakiemiaromatem.blogspot.com
http://szczesliwyzakatek.blogspot.com
http://www.gizmowo.pl
http://drewniana-szpulka.blogspot.com


sobota, 22 marca 2014

Porządki wiosenne

Znów mam dla was kilka przepisów, ale nie zgrałam zdjęć na komputer. Obiecuję, że w końcu to zrobię.:) Będzie coś na śniadanko, na obiad i na deser.;) Jeszcze tylko na kolację coś pstryknąć i będzie cały dzień.

A dziś wiosenna pogoda spowodowała u mojego męża chęć do porządków. Wysprzątał piwnicę(nie, jeszcze nie zdążyliśmy jej zagracić, poprzedni właściciel dopiero ją "opróżnił" ale i tak dużo śmieci zostało;/), poznosił wszystko z balkonu, wywalił krzesełka i stolik z balkonu bo wszystko w gołębich odchodach;/, kartony po sprzętach do piwnicy wyniósł. Wysprzątaliśmy też przy okazji w szafie, powyrzucaliśmy trochę niepotrzebnych ubrań itp.
Jako, że balkon pusty to wzięłam się też za wysiewanie nasion. Niektóre warzywa można już siać w gruncie, więc u mnie dwie doniczki zostały już na dworze, pozostałe poznosiłam na razie do domu. Mam nadzieję, że wszystko mi pięknie wyrośnie i będziemy mieć własne ziółka i warzywka.

Myślę teraz nad urządzeniem balkonu. Gołębie póki co chyba podjęły rezygnację, bo już nie znoszą patyków tak intensywnie. I nie przylatują już tak często. Więc mam nadzieję się ich całkowicie pozbyć. Mam nadzieję, że nie wydziobią mi nasion z doniczek.

Szukam inspiracji balkonowych. Będzie dużo roślin, dojdą jeszcze doniczki z kwiatami na balustradzie. Zioła i warzywa będą w doniczkach na regale z jednej strony. Potrzebny jakiś stolik i coś do siedzenia- chciałabym coś niskiego, jakąś "kanapę" czy też ławkę. Coś, co można obłożyć poduszkami(może ławka ze skrzynią, żeby je chować na deszcz), usiąść, podciągnąć nogi, a nie na krzesłach jak na baczność siedzieć.:) Do tego osłonka na barierki, coś w brązie ale naturalnego- patyczki czy słoma. Kilka latarenek, jakieś ładne ozdoby. Idę szukać pomysłów w Internecie, jakbyście mieli jakieś fajne to możecie podrzucić.;)

środa, 19 marca 2014

Marchewka z groszkiem i smaczne danie

Wczoraj zrobiłam taki oto obiadek. Trochę zdrowego, trochę niezdrowego i bilans powinien wyjść dobry.:) Dziś jak patrzę na zdjęcie to zjadłabym dokładkę, ale nie ma;)
Sposób przyrządzenia nie trudny, ale pracochłonny.

Więc może po kolei:

*Kurczaka pokroić w paseczki, doprawić i usmażyć na niewielkiej ilości tłuszczu.

*Ziemniaki obrać i pokroić w talarki, smażyć jak frytki.

*Marchewkę (3 duże) pokroić w kosteczkę, ugotować, przy końcu dodać mrożony groszek i dogotować do miękkości. Można też kupić mrożoną mieszankę marchewki z groszkiem, ok 400gram w opakowaniu. Całość ugotować.Odlać trochę wody, zostawić tyle ile chcemy mieć "sosu", dodać dwie łyżki masła, sól, pieprz, zamieszać i dodać 1-2 łyżki mąki. Mieszać do uzyskania  gładkiego sosu.

*Brokuły ugotować w osolonej wodzie.

Trochę trzeba zrobić, ale jak się poukłada w odpowiedniej kolejności to godzinka i obiad gotowy. Nam bardzo smakowało, trzeba zrobić powtórkę;)


niedziela, 16 marca 2014

Mickiewicz

Siedzę sobie, trochę zerkam na film, w domu cisza, mąż poszedł się położyć. W mieszkaniu unosi się zapach ciasta cytrynowego- nie, nie piekłam. To wosk Yankee Candle Vanilla Lime- jest cudowny!
I tak siedząc sobie i nic nie robiąc zaczęłam szukać siostrze utworów do pracy maturalnej. I jak już poszukałam to naszło mnie na poezję i zaczęłam wspominać dawne czasy. Kiedyś uwielbiałam jeden wiersz Mickiewicza. Ogólnie poezja Mickiewicza bardzo do mnie trafiała, ale ten wiersz z kategorii tych miłosnych w okresie dojrzewania i pierwszych związków, podbił moje serce.
Tym, co znają przypominam, z pozostałymi się dzielę.;)

A.Mickiewicz, DO M***
Precz z moich oczu!... posłucham od razu,
Precz z mego serca!... i serce posłucha,
Precz z mej pamięci!... nie tego rozkazu
Moja i twoja pamięć nie posłucha.

Jak cień tym dłuższy, gdy padnie z daleka,
Tym szerzej koło żałobne roztoczy, -
Tak moja postać, im dalej ucieka,
Tym grubszym kirem twą pamięć pomroczy.

Na każdym miejscu i o każdej dobie,
Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił,
Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie,
Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił.

Czy zadumana w samotnej komorze
Do arfy zbliżysz nieumyślną rękę,
Przypomnisz sobie: właśnie o tej porze
Śpiewałam jemu tę samę piosenkę.

Czy grają w szachy, gdy pierwszymi ściegi
Śmiertelna złowi króla twego matnia,
Pomyślisz sobie: tak stały szeregi,
Gdy się skończyła nasza gra ostatnia.

Czy to na balu w chwilach odpoczynku
Siędziesz, nim muzyk tańce zapowiedział,
Obaczysz próżne miejsce przy kominku,
Pomyślisz sobie: on tam ze mną siedział.

Czy książkę weźmiesz, gdzie smutnym wyrokiem
Stargane ujrzysz kochanków nadzieje,
Złożywszy książkę z westchnieniem głębokiem,
Pomyślisz sobie: ach! to nasze dzieje...

A jeśli autor po zawiłej probie
Parę miłośną na ostatek złączył,
Zagasisz świecę i pomyślisz sobie:
Czemu nasz romans tak się nie zakończył?...

Wtem błyskawica nocna zamigoce:
Sucha w ogrodzie zaszeleszczy grusza
I puszczyk z jękiem w okno zalopoce...
Pomyślisz sobie, że to moja dusza.

Tak w każdym miejscu i o każdej dobie,
Gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił,
Wszędzie i zawsze będę ja przy tobie,
Bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił.

piątek, 14 marca 2014

Moje stwory

Wczoraj i dziś robiłam tort na zamówienie, więc pochwalę się zdjęciem. Choć nie najlepszej jakości, bo robione w lodówce i to telefonem, ale jest.
Wczoraj również skończyłam robić bieżnik szydełkowy dla mamy. Najpiękniejszym dziełem on nie jest, ale ze szczerego serca. Pierwszy raz takie coś robiłam i teraz już wiem, gdzie popełniłam błąd. Następny będzie ładniejszy.:)
Jutro się okaże, czy mamie się spodoba.

Ponad tydzień temu kupiłam w sklepie ogrodniczym roślinkę. Na wyprzedaży, za 10zł, ale sobie myślę, może coś z niej będzie. To limonella- powinna dać owoce cytrusowe, czy limonki to nie jestem do końca pewna. Cudownie by było, gdyby dała choć kwiaty. Kupiłam ją bo trochę było mi jej żal i pomyślałam, że może odwdzięczy się i będzie ładnie rosła. Na razie cieszy moje oko, bo w ciągu tygodnia zmieniła się bardzo.
Jak tylko przyniosłam ją ze sklepu miała maleńkie zawiązki listków i to w sumie dało mi nadzieję, że coś z tego będzie. Po dwóch dniach wyglądała tak:
 Natomiast po kolejnych 5 wyglądała tak:


Dziś ma jeszcze większe listki i wygląda na to, że nasze nasłonecznione okna jej służą!

Muszę teraz przywieźć od mamy moje cytrynki i pomarańcze zasadzone rok, albo i dwa temu. Mam nadzieję, że tak jak i ona zaczną pięknie rosnąć!

czwartek, 13 marca 2014

Czwartek

Dzień dobry. Dziś rano mąż mi powiedział, że ma być najcieplejszy dzień. Zapytałam go- ale jak najcieplejszy? Na świecie? I do teraz chce mi się śmiać z tego. Nie, nie na świecie. Podobno dziś najcieplejszy dzień "tej zimy". Jak na mój gust to wczoraj było cieplej, bo aż zasłaniałam rolety bo gorąco było w domu, ale ok. Niech będzie, że to dziś.;)

Rano byliśmy razem na spacerku z pieskiem i rzeczywiście było gorąco. Miałam na sobie koszulkę i kurteczkę "skórzaną". I chwilami myślałam o zdjęciu tej, rozpiętej już, kurtki.

Teraz upiekłam biszkopty na torcik na jutro(na zamówienie) i jeden dla siebie, bo mnie ochota naszła. Nie wiem jeszcze czym i jak go przełożę, ale coś wymyślę. W tej chwili tak pięknie pachnie w domu, że już się najadłam. Jutro jeszcze jedno ciasto do zrobienia na imieniny mamy. Będzie to samo, które robiłam dla kuzynki tydzień temu. Mam nadzieję, że uda mi się teraz zrobić zdjęcie zanim zniknie i będę mogła się z wami podzielić przepisem.

Zupka się gotuje, ja siedzę i jak zwykle nic nie robię. Muszę wziąć się za zszywanie kwadratów bieżnika, a jutro wykrochmalić i wysuszyć, żeby na sobotę był gotowy. Myślę, że jak na pierwszy raz to wyszło mi nieźle, choć kwadraty niektóre mają różną wielkość Jakoś to pozszywam.:)


W poniedziałek byłam u lekarza, z dzidzią wszystko w porządku więc jestem spokojna na następne 3 tygodnie. Za 3 tyg wizyta i dokładne usg. To będzie już 30 tydzień... o jej.:) Jak to już blisko!

sobota, 8 marca 2014

100

Dziś mamy studniówkę. Dopiero co moja siostra miała, a teraz ja.;) Tylko siostra 3 lata młodsza, technikum kończy. I wielki bal miała oczywiście. My naszą studnióweczkę na skromnie, bez wielkich balów, wszak Post jest.;) Chociaż nie, ciasto robię- niestety nie dla siebie, ale też mnie kawałek poczęstują. No i właściwie na "przyjęcie" też idziemy, ale takie skromne(mam nadzieję, bo nie chciałam odmawiać, a w Poście imprezować - sumienie zabrania). Kuzynka zaprosiła nas na "zbiór okazji"- dzień kobiet, urodziny, otwarcie nowego sklepu, a przy okazji w podziękowaniu za pomoc. To i naszą okazję można podczepić i jednak zmieniam zdanie- będziemy studniówkę świętować.

Oj jak ja bym chciała, żeby to już 10dniówka była, a nie 100... Chociaż czas leci szybciutko, tyle już przecież minęło, to i tak bym chciała przyspieszyć. Nie pamiętam jak 4 lata temu szybko minął mi czas od tej prawdziwej studniówki do matury, ale pamiętam, że była równo 100 dni przed pierwszym egzaminem. I jeszcze coś pamiętam.
 W ciągu tych stu dni był jeden taki dzień, który zmienił moje życie. Może nie dokładnie ten dzień, ale to była zapowiedź. Wiecie, że w któryś z tych 100 dni obudziłam się z wielką nadzieją? Z taką siłą w sercu, z wiarą, ze świadomością, że wkrótce coś się zmieni. Tej nocy miałam sen... I nawet teraz się uśmiecham na jego wspomnienie.


...Śniło mi się morze, dzieci, plaża. I mężczyzna. I uśmiech, radość, szczęście. Śniło i się, że wygłupialiśmy się na plaży, kręciliśmy trzymając za ręce. Jak ładne ujęcie z filmu, pokazujące szczęśliwe twarze, ogromne uśmiechy... I do dziś pamiętam ten obraz i to szczęście, które wtedy we mnie było. Był mężczyzna, były spacery brzegiem plaży. Później był ośrodek wypoczynkowy, jak się okazało byłam wychowawcą na kolonii. I nagle minęliśmy się z NIM w drzwiach. Ale to nie było już takie radosne. Ogromne zdziwienie- ubrany był w sutannę. Nie mogłam zrozumieć. A ON powiedział tylko: nie wiedziałem jak ci powiedzieć, przepraszam... Dzieci podeszły i zaczęły mówić do niego: Musisz wybrać. Akcja szybka- toż to przecież sen. Przyjechał biskup, kazał wybierać. A ON powiedział tylko: wybieram ją. To z nią chcę spędzić resztę życia...
I obudziłam się. Właściwie tato mnie obudził, tak okrutnym: a co ty nie idziesz do szkoły? Co się tak cieszysz?
A ja miałam jeszcze czas. Na 11 do szkoły. A czemu się cieszę... a tak jakoś. I nie wiedziałam, co to miało znaczyć. Ale wiedziałam, że coś. Pamiętam jak opowiadałam tego ranka sen siostrze. Nawet mi gdzieś narysowała tego "mojego kleryka"...

Jeśli ktoś wam kiedyś powie, że sny i marzenia się nie spełniają- nie wierzcie. Są takie sny, które się spełniają. Ale to takie inne sny. Nie sprawdzajcie codziennie rano w senniku, co znaczy wiadro czy koty. Jeśli Bóg chce wam coś powiedzieć poprzez sen, na pewno od razu poczujecie, że to to.

I myślcie sobie co chcecie, ale to wydarzyło się naprawdę. I wiele rzeczy musiało się stać, żeby mogło do tego dojść. To było zbyt trudne, żeby przypadek sobie z tym poradził. Tutaj musiał działać KTOŚ...


A teraz też 100 dni przede mną zostało. I w ciągu tych 100 dni- mam nadzieję już na końcu, znów zmieni się moje życie. Zmieni się tak realnie, zapowiedź była już dawno. Nie mogę czasem uwierzyć, że to dzieje się na prawdę. Za chwilę jednak dostaję porządnego kopniaka i to sprowadza mnie na ziemię. Będę mieć syna. Właściwie już go mam. Niedługo pojawi się na świecie i wszystko się zmieni. Moje małe szczęście, wymodlone, wyczekane. Każdego dnia kocham go jeszcze bardziej!

piątek, 7 marca 2014

Pasztet-pieczeń jak kto woli:)

Jakiś czas temu oglądałam jakiś program w tv i kobieta robiła pasztet. Pomyślałam sobie wtedy- a co, ja też na pewno potrafię zrobić. I spróbowałam. Długo ten przepis czekał na swój dzień, ale w piątek, post- przyszła na niego pora.;)

Moi rodzice stwierdzili, że to bardziej pieczeń kanapkowa niż pasztet, ale nazwa raczej jest nieistotna w przypadku tak pysznej rzeczy.:) Idealna na kanapkę czy jako dodatek do sałatki.;)



30dkg wątróbki
30dkg mięsa z kurczaka
30dkg wieprzowiny
30dkg boczku

cebula
2 jajka
3ziarna ziela angielskiego
3liście laurowe
sól
pieprz
papryka słodka i ostra
(inne przyprawy wg uznania)
posiekana natka pietruszki i koperek

Mięso zalać wodą i wrzucić liście laurowe i ziele angielskie. Gotować przez 35minut. Ostudzić i zmielić wszystko w maszynce do mięsa lub blenderze. Dodać posiekaną cebulę, resztę przypraw, natkę pietruszki i koperek, jajko i namoczoną bułkę(lub pół szklanki bułki tartej). Wymieszać wszystko mocno rękami, żeby dobrze się połączyło. Jeśli będzie za gęste(nie będzie chciało wchłonąć bułki) dodać jeszcze jedno jajko.
Wyłożyć do małej keksówki wyłożonej papierem, lub wysmarowanej masłem i posypanej bułką tartą. Piec ok. 1,5-2godziny(zaglądać po tym czasie czy nie jest jeszcze surowe- ja podważałam trochę papier i było widać od boku). Wyjąć i zostawić na noc do ostudzenia.

:) smacznego!


poniedziałek, 3 marca 2014

Ogród

Ależ długo odpoczywałam po tych pączkach i oponkach.:) Ale jestem.:) Dziś nic konkretnego, tylko to, co u nas. A u nas wiosna, aż chce się żyć. Dziś co prawda niebo zachmurzone, ale ogólnie ostatnie dni są cudowne i dają nowe chęci do życia.

A jak wiosna to znaczy, że przyszła pora na zajęcie się ogrodem. Pomyślicie, że przecież nie mam ogrodu, ale mi to nie przeszkadza. Mam plany  i balkon, a to już powinno wystarczyć. Zamówiłam niedawno nasionka, kupiłam ziemię. Czekam jeszcze tylko aż G. znajdzie chwilę, żebyśmy podjechali gdzieś po skrzynki i zacznę wysiewanie. Na razie skrzynki będą "zdobić" salon, ale co tam. Odpłacą się za to latem, kiedy na balkonie będę miała swój mały, domowy ogródek z ziołami, pomidorkami, papryczkami chili, truskawkami... Nawet kawona kupiłam.:P A może akurat coś wyjdzie- balkon akurat tak słoneczny, że jest jakaś nadzieja. A i rzodkiewki, te już trzeba zacząć wysiewać. Truskawki kupię wiszące, jakoś w kwietniu/maju, kwiatki na balustradę też, bo tyle co ja potrzebuję, to nie opłaca się siać.

Już nie mogę doczekać się efektu. Wyobrażam sobie jak piękne zapachy ziół i kwiatów będą się mieszać i wpadać do mieszkania razem z letnim wiatrem...
 Tylko gołębi muszę się pozbyć, żeby mi nie grzebały w doniczkach.

A i rzeżuszka już zasiana, pod koniec tygodnia powinna być dobra.:) Mmmm....:)

A co u nas jeszcze? Rośniemy, kopiemy, uśmiechamy się.:) A i włosy ścięłam i kolor zmieniłam.:)