czwartek, 30 stycznia 2014

Jestem chłopcem i wyglądam tak;)

Halo, halo. Chciałbym się przywitać. Jestem chłopcem, ważę 370gram i moje serduszko bije 147 razy na minutę. Chciałem wam tylko powiedzieć, że mam silną piąstkę i spróbujcie tylko wkurzyć moją mamę, a ja wam pokażę!;) Nie mam jeszcze imienia, ale mamusia i tatuś na pewno wymyślą mi jakieś ładne!;)


wtorek, 28 stycznia 2014

Moja wada

Ja to nie potrafię być systematyczna, no!

      Miał być konkurs. Miał być przepis na ciasto, na pieczeń do chleba. Nawet zdjęcia na telefonie są, czekają sobie cierpliwie. I miało być trochę o zapachach, jakie jednego dnia mnie otoczyły. O różnych rzeczach ma być i kiedy czasem mam pomysł, to jeden za drugim. I muszę odkładać je na później, bo trzy notki jednego dnia to za dużo. A później odkładam, odkładam i przepada. O nie! To jest moja największa wada, nie potrafię być systematyczna. W niczym i nigdy.
Ile razy miałam postanowienia, że teraz to już będzie inaczej. Początek roku- będą piękne zeszyty, tematy podkreślone na zielono, zadania rozwiązywane od razu po powrocie ze szkoły. Nie wyszło. Szkoła minęła. Potem studia. O nie, teraz to już będzie inaczej. Będę pisać prace, jak tylko je zadadzą. Będę się uczyć na bieżąco. Przed sesją tylko sobie przypomnę. Będę chodzić na wszystkie wykłady... Minęły. I nawet jak w przyszłym roku zaczną się kolejne, to i tak nie będę. Nie potrafię być systematyczna.

     Pisanie bloga- miały być cykle, ciekawostki, przepisy, trochę życia. Miało być wszystko uporządkowane, poniedziałkowe inspiracje, przepisy na weekend. Aha. Sisi tak postanowiła? No to świetnie, wspaniałe plany, żeby ich nie wypełnić.;)

     Dopóki chodzi o blog, czy zadania rozwiązywane w środku nocy(albo i pod salą, co to były za czasy;P) jest ok. Jak chodziło o siłownię czy zdrowe odżywianie było trochę gorzej, ale krzywda się nikomu nie stała. Jeśli chodzi o moje cudowne pomysły, które nudzą się po kilku dniach, to stratą są ewentualnie pieniądze zainwestowane w na przykład: materiały do szycia, lakier do decoupage, farby, serwetki, włóczki, tasiemki itd. Ale nie jest źle, czasem po to wszystko sięgam i wymyślam coś ciekawego lub mniej. Ostatnio np. wyjęłam gazetę  z kwietnia 2012 z wzorami haftów. Może kiedyś skończę ten piękny obrazek z kawą, do mojej nowej kuchni. Lub starej. Jeśli nie skończę w tym roku.;]
Oby na tylko takich problemach moja niesystematyczność się skończyła. Myję się systematycznie. Jem systematycznie. Piorę, sprzątam i gotuję- też w miarę systematycznie. Ale jakby nie patrzeć- trzeba się tego cholerstwa pozbyć. Tak po prostu. Nie lubię taka być...

niedziela, 26 stycznia 2014

50

Jesteśmy na półmetku. Takie trochę "nie do wiary". Nie potrafię w to chyba do końca uwierzyć. Moje marzenie, największe i najważniejsze w życiu się spełnia. Będę MAMĄ- jak to poważnie brzmi. Jak to cudownie brzmi. W końcu jak to odpowiedzialnie brzmi. 20 tygodni minęło, jakby nigdy nic. Każdy dzień tak szybko mija, tydzień leci za tygodniem. Ludzie nienawidzą poniedziałków, a ja kocham poniedziałki, bo każdy z nich to kolejny tydzień do przodu. Nie wierzę...

 Może uwierzę jak poczuję w końcu ruchy? Na nie też czekam, ale wiem, że mogę jeszcze poczekać. Teraz to już kwestia dni, tygodni. Teraz to już nie ma bata, zaraz Go poczuję. Maluszka, Okruszka, Słoneczko, Perełkę, Skarbeczka- niby tak banalnie... Ale chyba każda przyszła mama schodzi do takiego banalnego poziomu Fasolki, Groszka i innych takich drobiazgów. Chociaż ta nasza Dzidzia to już nie taki drobiażdżek- od główki do stópek może mieć już nawet do 25cm... Taki duży chłopak lub dziewczyna, a kopnąć mamuśki nie może? Żebym wiedziała, to pozbyłabym się tego tłustego brzuszyska, które przysłania mi teraz moje dziecko. Ale nic, trzeba czekać.

Mąż za to nie może się doczekać już samego przyjścia na świat. Choć dzień mija za dniem, zanim się obejrzymy, te kilka miesięcy wydaje się tak długie. Ale przecież pierwsze 20tygodni szybko minęło, z drugą połową nie może być inaczej. A maleństwo niech się nie spieszy, niech rośnie, dojrzewa. My poczekamy. Przecież rodzicielstwo wymaga bardzo wiele cierpliwości. Trzeba ją ćwiczyć już od samych starań.

Czasami przychodzi lęk. Najgorzej jak gdzieś obok usłyszy się o niepowodzeniach. Ale ja się nie martwię, czy moje dziecko będzie zdrowe. Pan Bóg zdecydował o tym już dawno, ja jedynie mogę mieć nadzieję i wierzyć, że tak będzie. Ale czasem martwię się, czy wszystko jest w porządku. Boję się, że moje dziecko może odejść... Nie wiem skąd u mnie ten lęk. Czy przez poprzednie poronienie? Ale przecież dobrze wiem, że to był sam początek i po prostu zwyczajnie nie wyszło. Tak musiało być i nie ma to wpływu na tę ciążę. Więc chyba nie przez to... Może przez te wiadomości, że dziewczyny tracą dzieci. Wydawało mi się, że jak już ten trudny początek się przejdzie, to będzie dobrze. A tutaj słyszę strata w 15, 18, 22 tygodniu... I mimo, że wydawało się, że jest dobrze, nagle takie coś spada na niektóre osoby. I czasem się boję, że to dotyczyć może i mnie...
Może przez to, że mój brat urodził się w 6 miesiącu i zmarł? Nawet nie wiem dlaczego urodził się przedwcześnie. Wiem tylko, że zmarł bo płuca nie były jeszcze wykształcone, a to było 24lata temu, wtedy nie było szans dla takich dzieciaczków. We wrześniu znajoma urodziła w 6 miesiącu i maleństwo jest już od świąt z rodzicami w domu. Co pomogło? Wspaniali lekarze i sprzęty ufundowane przez WOŚP- niech mnie nawet nie denerwują ci, którzy mają coś do Owsiaka...;/

I choć czasami tak się boję, że i nam może przytrafić się coś złego, głęboko wierzę, że jednak nie. Staram się myśleć pozytywnie, wyobrażać sobie maleństwo, kiedy będzie już na świecie. Na początku lutego pomalujemy jego kącik w pokoju, koleżanka namaluje nam motyw drzewka. Wstawimy łóżeczko, żeby pies się przyzwyczajał. Jak w czwartek potwierdzimy płeć, zacznę kupować ciuszki. Przecież wszystko będzie dobrze, w czerwcu przywitamy na świecie nasze SZCZĘŚCIE. Trzeba przygotować wózeczek, ubranka, łóżeczka, pozytywki, fotelik, pieluszki, kosmetyki, wanienkę, ręczniczki i wszystkie te cudowne, maleńkie rzeczy dla naszego dzieciątka. I tyle. Tak trzeba myśleć, bo przecież nic złego się nie dzieje.

I brzuszek ładnie się powiększa. To znak, że nasze małe Szczęście z dnia na dzień staje się większe.:)


czwartek, 23 stycznia 2014

Jestem łasuchem- moja lista słodkości cz1

Zawsze byłam łasuchem, ale ostatnio to już zaczyna przerażać. To chyba te sławne zachcianki ciążowe- co zobaczę, co usłyszę to mnie ochota nachodzi.
Miałam dziś robić ciasto rafaello na krakersach bo mam ich dużo, w tym prawie cała paczka otwarta i nie chcę, żeby zmiękły. Ale czekałam na męża, żebyśmy pojechali na zakupy, a on do tej pory w pracy.;( Więc może lepiej, przełożę to na jutro(tylko sama po zakupy będę musiała iść, więc kupię tylko to, co do ciasta potrzebne). Ale jako, że nie tak łatwo jest się opanować i nic nie jeść- pocieszam się oglądając zdjęcia i przepisy.

Jest trochę rzeczy, na które od jakiegoś czasu mam ochotę, więc zrobię sobie listę, z której będę korzystać przez najbliższy czas i testować przepisy. :)



Rolada czekoladowa z masą kawową i bananem- już sam wygląd jest fajny, taki naturalny ale wygląda smacznie, a kawowa masa spodoba się mężowi.

Gwiazda drożdżowa z nutellą- uwielbiam drożdżowe ciasto, mąż również. Z nutellą jeszcze nie robiliśmy, ale myślę, że można ją też zrobić w wersji orzechowej lub z marmoladą.:)


Kukułkowa czekolada na gorąco- uwielbiam kukułki, więc można spróbować je i w takiej wersji.
http://magazyn-kuchnia.pl/blogi/anyzkowo/2012/12/kukulkowa_goraca_czekolada_/1

Kostka bananowa- wygląda ładnie, myślę że i tak smakować będzie. Mąż uwielbia banany, więc i jemu będzie smakować. Myślę, że idealnie nadaje się na jakąś okazję, bo wygląda na prawdę pięknie.
http://zjemto.blox.pl/2013/05/Kostka-bananowa.html

Blok czekoladowy- smak z dzieciństwa, również w wersji masy do przekładania wafla. Pyszny jest.:)
http://www.mojewypieki.com/przepis/blok-czekoladowy


Kopiec kreta- wiele razy się zabierałam i nigdy w końcu nie zrobiłam. Jakoś nie mogłam się zabrać.
 http://www.mojewypieki.com/przepis/kopiec-kreta
Makaroniki - podobno takie pyszne, a ja jeszcze ich nie robiłam;) A jeszcze kokosowe...:)
http://magdzikowewypieki.blogspot.com/2014/01/kokosowe-macarons.html

Jak widać, nic zdrowego tutaj nie ma. No cóż, przecież sama tego nie będę zjadać. Co tydzień mamy jakiś gości, więc myślę, że co tydzień będziemy testować.;) Dam znać co i jak wyszło!:)

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Wyprzedaż i zapowiedź

Witajcie.:) Właśnie robiłam zamówienie z Avon i zajrzałam do mojego "tajnego" pudełka. Czasami kupuję, czasami dostaję różne kosmetyki dodatkowo, choć nie są mi potrzebne. I pomyślałam, że może wypadałoby się tego pozbyć w końcu? Bo leży w domu i pachnie- co niektóre dosłownie.:) Ceny, które ustaliłam są, wydaje mi się, atrakcyjne, ale jakby co to możecie negocjować. Wrzucam fotki z cenami, jakbyście chciały o czymś wiedzieć coś więcej to piszcie, albo googlujcie.  Myślę, że razem z przesyłką powinno wam się opłacać, możemy się jakoś dogadać.:)

A w związku z moimi porządkami zostawiłam jedną rzecz i nie będę jej sprzedawać. Nie będę też jej nosić(bo to rzecz do noszenia jest). Muszę tylko wymyślić jakiś motyw przewodni i zrobimy sobie rozdanie.:) Dajmy na to "połówkowe" - za tydzień, z okazji przekroczenia przez nas 20 tygodnia ciąży.:)

A oto kosmetyki, które mam do sprzedania:
podkład sprzedany


 Z serii foot works został tylko balsam chłodzący do stóp- 6zł
Woda- rezerwacja




Żel pod oczy z kawiorem sprzedany:)




 Woda Ultra Sexy 50ml 30zł- rezerwacja
 Ceny możecie negocjować, tak, żeby były dla was opłacalne wraz z przesyłką.:) Wszystko raczej w bąbelkowej kopercie powinno się zmieścić bez problemu, nie ważą te rzeczy też zbyt wiele, więc zapraszam.:)

piątek, 17 stycznia 2014

Kulturalnie na dziś

Witajcie.
 Powinnam w tej chwili siedzieć w kinie, ale jak przez cały tydzień się nie mogliśmy wybrać, tak i dziś się nie wybraliśmy. Chciałam iść na film "Biegnij chłopcze, biegnij". Nie będę nic pisać, bo jeszcze go przecież nie obejrzałam. Zachęcił mnie  zwiastun - jak ktoś lubi filmy opowiadające historie z czasów II wojny światowej i tym podobne, to powinien się spodobać.





Za to obejrzałam wczoraj inny film, jako rekompensatę ze strony męża, za jego brak sił na wyjście do kina. "I że cię nie opuszczę". Film z przed dwóch lat. Jeśli jeszcze go nie oglądaliście, to zwiastun możecie obejrzeć  tutaj- z tego, co widziałam to na yt jest też zdaje się cały film. Taki film, który można obejrzeć i zapomnieć, choć oparty na faktach, więc co nieco pozostaje w pamięci. Takim romantyczkom jak ja- polecam. Cały wieczór zapewniałam męża jak to ja go kocham i prosiłam, żeby przypadkiem nie zapomniał.:)

A jak już tak kulturalnie to jeszcze wam powiem o książce, którą kupiłam w niedzielę i jak nigdy w niedzielę skończyłam czytać. "Mali więźniowie" Casey Watson.
Opis z tyłu książki i ze strony wydawnictwa:

"Porażająca i szokująca historia rodzeństwa pozbawionego przez znęcających się nad nimi rodziców dzieciństwa… i człowieczeństwa

Dziewięcioletni Ashton i sześcioletnia Olivia są potwornie brudni, zawszeni i przerażeni. Nie potrafią jeść nożem i widelcem, myć się, ubierać, korzystać z toalety. Swoje potrzeby fizjologiczne załatwiają tam, gdzie akurat się znajdują. Nie wiedzą, co jest dobre, a co złe. Zachowują się nie jak dzieci, lecz jak dzikie zwierzątka. A ich ciała są usiane ranami i bliznami...
Lecz jeszcze bardziej przeraźliwe są spustoszenia, jakie poczyniono w ich psychice.

Od chwili, kiedy odebrane rodzicom rodzeństwo przekracza próg domu Watsonów, Casey wie, że czeka ją niezwykle trudne zadanie. Nie przeczuwa jednak, jak straszną prawdę pozna wkrótce. I jak okrutną krzywdę kryje przeszłość tych dwojga dzieci w ich rodzinnym domu…"

Autorka i jej mąż są rodziną zastępczą i książka napisana została na faktach.

Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Nie wiem czy gdybym nie miała planów założenia RDD tak samo by mnie ruszyła, ale myślę, że tak. Po prostu zwykła ludzka wrażliwość nie pozwala zrozumieć tego, co opisuje Casey. Dodatkowo, mimo iż wiedziałam jak wielkie wyzwanie niesie za sobą rodzicielstwo zastępcze, uświadomiłam sobie to jeszcze bardziej. Również mojego męża muszę zachęcić do przeczytania tej książki, bo nie wiem tak naprawdę czy On zdaje sobie z tego sprawę.
Jest cała seria książek napisanych w oparciu o doświadczenia rodzin zastępczych, adopcyjnych itp. i na pewno  postaram się sięgnąć po nie wszystkie. Myślę, że to dobry wstęp do moich planów, zanim będę mogła zacząć praktycznie ich realizację.


To chyba byłoby na tyle.:) Pozdrawiam i miłego wieczoru!

środa, 15 stycznia 2014

Pierwszy śnieg

Jaki mnie dziś rano miły widok za oknem spotkał.;) Śnieg padał, a ja tak nie mogłam się go doczekać.
Od razu naszła mnie ochota na spacer, choć rano wypominałam mężowi, że nie poszedł z psem i ja muszę.
Ale najpierw, jak tylko udało mi się na dobre zwlec  z łóżka (chociaż nie, na kilka godzin właściwie) to zabrałam się za przekładanie tortu dla chrześnicy na jutro do przedszkola. Jak już się z tym uporałam, zjadłam śniadanie i poszłyśmy na spacer.

Już dawno nie było mi tak przyjemnie podczas spaceru, mimo, że mój wymarzony śnieg już nie padał. Co więcej- roztapiał się, tworząc okropne błoto na chodnikach, nie mówiąc już o polnej drodze, którą szłam.:) Ale przyjemny chłód na policzkach, świeże powietrze i rozbrykany psiak zrobiły swoje. Pobawiłyśmy się i żałuję, że telefon mi się rozładowywał, bo oglądalibyście teraz śmieszny filmik ze zjadaczem śniegu w roli głównej. A żeby tylko z ziemi zjadała. Rzucałam jej  śnieżki, a ona łapała je zębami w powietrzu!
Wymęczyłam psa, wymęczyłam trochę siebie i wróciłyśmy do domu.

W drodze powrotnej trochę rozbolał mnie brzuch i plecy, więc jak tylko wróciłam, położyłam się pod kołderkę. I co? I tak mnie znużyło, że spałam 2 godziny.

Później wstałam, dokończyłam tort i znów się lenie.
 Kurcze, jak ja przywyknę do wstawania po nocach, skoro teraz śpię nawet w dzień?:) Mimo wszystko nie mogę się doczekać.:)  Chciałabym już pomału kupować maleńkie ubranka, czapeczki, skarpeteczki... Mam nadzieję, że dzidzia pokaże czy jest chłopcem czy dziewczynką na USG 30stycznia;)

A tutaj torcik dla Julki, to jest do przedszkola, a  na niedzielę, będzie kolejny:)
Niestety kabel od aparatu gdzieś się schował już jakiś czas temu, więc znów brzydkie zdjęcie z telefonu:)

czwartek, 9 stycznia 2014

Najpiękniejsza muzyka na świecie

Dziś słuchałam najpiękniejszej muzyki na świecie. Nie zgadniecie gdzie...:) W gabinecie położnej!


Jesteśmy po wizycie u doktora;) Wszystko z nami w porządku, rośniemy, dzieciątko pięknie się rusza. Cóż więcej pisać? Jestem szczęśliwa;)
Kiedy wróci taka piękna pogoda- będziemy już razem;)

sobota, 4 stycznia 2014

Bo kałuża musi być



No bo jak tutaj przejść obojętnie obok takiej pięknej, głębokiej, brudnej kałuży? I jeszcze nie spróbować czy nadaje się do picia? Nie da się! :)

piątek, 3 stycznia 2014

Procenty

Kochani, co roku nadchodzi ten czas, kiedy rozliczamy nasze podatki. Co roku w tym okresie robi się gorąca rywalizacja o 1% z naszych podatków. Z każdej stron otacza nas mnóstwo próśb o przekazanie swojego % na jakąś organizację. I często nie wiadomo tak naprawdę na co przekazać te pieniądze, żeby mieć pewność, że na pewno zostaną dobrze wykorzystane.
Czasem też zdarza się, że całkowicie zapominamy o tym i nasz procent przepada. Szkoda, bo możemy dać o siebie coś, co i tak musimy oddać.

Jest w naszym mieście Rodzinny Dom Dziecka. Wspaniała kobieta(z równie wspaniałym małżonkiem) poświęciła swoje życie dla dzieci, które bardzo jej potrzebują. Jednak w życiu nie jest tak łatwo, że jak się chce pomagać to od razu będzie z górki. Niestety często jest pod górkę. I to z wydawałoby się błahego powodu: pieniądze. Wydatki przy tylu dzieciach (w tej chwili 4+ 2własnych, ale w każdej chwili mogą otrzymać telefon i mogą przyjść nowe dzieciaki, nawet czekają na rozwiązanie spraw z pewnym rodzeństwem) są ogromne i tak na prawdę bez pomocy innych osób nie obyło by się. Rodzice robią na prawdę wiele dobrego dla dzieci, które u nich mieszkają. Ich życie nie polega tylko na nakarmieniu, ubraniu i wysłaniu dzieci do szkoły. Poza tym, że dzieci uczęszczają na różne zajęcia(terapia, logopeda), Dominika i jej mąż cały czas starają się organizować dzieciom aktywność. Wszędzie ich pełno, nie omijają żadnej imprezy dla dzieci organizowanej w okolicy, korzystają ze wszystkich zaproszeń jakie otrzymają. Dzieciaki na prawdę mają u nich dobrze!;) Ale aby miały jeszcze lepiej- możemy im pomóc. I to tak naprawdę wymaga od nas niewiele: bo wpisania w odpowiednim miejscu numeru KRS.:)

Zapraszam więc was kochani do podarowania swojego 1% dla Rodzinnego Domu Dziecka w Legnicy. Jeśli chcecie więcej o nich poczytać to zapraszam na bloga:
http://mojdom13.blogspot.com/


Jak widać można również przekazać darowiznę. Pamiętajcie proszę o dopisku RDD Legnica!;)

Ps. Z uwagi, że sama pragnę w przyszłości stworzyć Rodzinny Dom Dziecka- bardzo cenię pracę Dominiki i jej męża. Chciałabym pomóc im jak potrafię i jeśli mogę was prosić- udostępnijcie ten link i zdjęcie na swoich blogach, czy portalach społecznościowych. To tak niewiele, a tak bardzo może pomóc;) A dzieciaki są naprawdę cudowne- należy im się pomoc;)