piątek, 21 lipca 2017

Nasze końce świata

Macie czasami wrażenie, że w waszym domu nadchodzi armagedon? Że wszystko się wali w jedną sekundę? Świat się kończy, tragedia, zostało nam tylko płakać... nad rozlanym mlekiem?


Nie no, dla nas to nie koniec świata ale są rzeczy, które dla małej główki są zbyt wielkie i się w niej nie mieszczą, powodując płacz, rozżalenie, krzyk, frustrację- jednym słowem koniec świata. Kto ma w domu 3 latka?-ręka w górę😉

W zasadzie nie wiadomo od czego zacząć. Żarty żartami, ale to poważne sprawy.

Na przykład takie wysyłane chrupki czy wylane picie? Co tam, że w domu można je zebrać, bo matka wariatka codziennie pucuje podłogi i od takich chrupków jeszcze nikt nie umarł.  Co tam, że mama nawet pomoże je zebrać, po drodze bawiąc się, że jest koparką, dźwigiem czy inną maszyną sprzątającą. Ej no przecież wysyłane chrupki to koniec świata... i nie ważne czy dorośli to rozumieją.
Rozlane picie to już grubsza sprawa. Tego picia w domu nie brakuje, ale jednak powódź na podłodze już zalatuje tragedią. Sprzątanie jak wyżej, kreatywnie razem z mamą. Ale nieco żmudnie bo łzy 3latka płyną powiększając plamę na podłodze.

Uuups posikałem się... Odpieluchowanie u nas ciężko szło.  Wciąż jeszcze po nocy pełna pieluszka. Ale w dzień już raczej ok, no chyba, że zdarzy się wielka tragedia. A czasem jeszcze sie zdarza. Oj koniec świata jak nic, płacz przez kilka minut. Nie pomaga wspólne sprzątanie, tłumaczenie, że to nie jest taki wielki problem i rozumiem, że mu przykro, ale przecież posprzątamy i się przebierzemy.  Bo on wie, że trzeba do nocnika, bo on już nie będzie- dziwna reakcja bo za sikanie nigdy nikt nie miał do niego pretensji, zawsze tylko tłumaczenie na spokojnie.
Tragedia numer 4, choć właściwie powinna być nr1 bo to rzecz najgorsza. Oplakiwanie tej tragedii jest największe w nocy, w dzień można jeszcze zagadać. Domyślam się, że większości dzieci to nie dotyczy- bo dotyczy karmienia piersią 3 latka, w dodatku w tandemie z młodszym bratem.( O słuszności takiego rozwiązania innym razem.) Budzi się taki 3 latek w nocy, kilka razy. Pech chciał, że akurat mama karmi młodszego.  "Mamo cycusia"... Najpierw cisza, bo czasem powiec przez sen i śpi dalej. "Mamo cycusia" No dobra, nie śpi.  Wiec cichutko i łagodnie odpowiadam, że zaraz oczywiście dostanie, ale musi poczekać. W myślach odliczam czas do końca świata... No i masz. Wielki wybuch...płaczu! Po kilku minutach włącza się tata, zagaduje, tłumaczy. Ufff koniec świata się kończy, bo kończy się karmienie młodszego.  Jeszcze tylko na ramię, odbić i już można ratować świat tuląc do piersi przerażonego trzylatka.😉
          
Takich końców, tragedii itp mamy wiele. Jak większość mam i ich maluchów.  Wydawałoby się, że to sprawy błahe. A co tam połamana zabawka. "To tylko samochód za 5zl, tam masz super formułę na pilota, która dostałeś na gwiazdkę". Ale to tak nie działa. Ten samochód był najlepszy, pierdółka z Kinder jajka to najfajniejsze zabawka świata i ona nie miała prawa sie zgubić! Ten akurat sok w tym akurat kubku był najsmaczniejszy, a zdeptany albo zjedzony przez psa chrupek był najbardziej chrupiący! (Przy okazji kolejna tragedia- pies który nie chce jeść frytek i pić wody przez rurkę 😂).

I co z tymi tragediami zrobić? Nie bagatelizować.  Zrozumieć, że ten mały dziecięcy świat tworzą właśnie zabawki, pomysły małej główki, pełny kubeczek i miseczka. I każde zachowianie tego, co poukładane w rozczochranej głowie mojego synka to trzęsienie jego ziemi. Mama musi wtedy zrozumieć,  przytulić, pocieszyć.  I przede wszystkim potraktować te dziecięce tragedie bardzo serio.

A u was jakie tragedie zdarzają się najczęściej?

Zdjęcia: pixabay.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi, że odwiedziłeś mojego bloga. Dziękuję za każdy komentarz.:)