piątek, 14 lipca 2017

Ziarna kawy? Kiedy to było? Teraz kawę pije zimną...

Próba numer hm... nie wiem ile. Może tym razem na dłużej? Tego nie wiem, ale po dzisiejszym dniu czuję, że znów chcę  pisać.  Nie próbować. Pisać. Dużo się zmienilo.

Już nie jestem Gabisiową mamą. Teraz jestem mamą podwójną. Czy ja kiedykolwiek będąc mamą "pojedynczą" narzekałam? Jeśli tak to kopnijcie mnie w tylek (tak ten jeszcze grubszy niż wcześniej, a podobno karmiąc miało szybciej schodzić- karmie dwójkę!). No dobra, jestem mamą podwójną.  Od 8 tygodni jest z nami jeszcze jeden mały cudowny człowiek. Teraz jestem mamą Gabisiowo-Kubisiową.  Tak, Gabiś ma braciszka. Zresztą, Gabiś to też nie jest już ten sam mały Gabiś. Teraz to już duży chłopak- w końcu 3latek. Więc nie będziemy mówić na niego już Gabiś, niech zostanie Gabikiem- sam tak na siebie mowi.

No więc jest nas już 4 (plus niezmiennie nasza psina i stado ryb). Fajnie mieć swoich 3 kochanych chłopaków.  Ale też bywa trudno. Jak dziś. Aż się sama sobie dziwię, że piszę zamiast spać.  Może dlatego, że Mały K.  śpi w salonie i jak go ruszę to znów może się zacząć. Więc siedzę. W końcu udało mi się dziś usiąść, nie mówiąc o tym, że zjadłam  i odwiedziłam łazienkę.  Ot sobie dogadzam.

Kiedyś myślałam, że wychowanie nie jest trudne.  Mówiłam, że wystarczy dużo miłości i dziecko się dobrze wychowa. MAMO- ZWRACAM HONOR! ILEŚ TY SIĘ PRZY NAS UMĘCZYŁA! Otoż gdyby ktoś myślał tak jak kiedyś ja to wyjaśniam- nie, nie wystarczy.  Potrzebne jest mnóstwo miłości, ale i cierpliwosci, kreatywności, siły, energii, kawy (może być zimna) i nie wiem czego jeszcze, ale napewno czegoś mi brakuje, bo ostatnio opornie nam idzie. Ciężko było dziś.  Duży G.ma ostatnio jakiś trudny czas, w którym przez swoje nerwy nie potrafię mu pomagać.  Modlę się o cierpliwość, bo wciąż mam jej za mało.  Do tego Mały K wszedł chyba w drugi skok rozwojowy- lub zaczęły się kolki, bóle brzuszka.... Nie wiem co to, bo trwa od kilku dni i nie potrafię tego jeszcze zidentyfikować. Ale płacze biedak, kilka razy dziennie płacze a ja chwilami nie wiem jak mu pomóc. No i co jakiś czas temu ich "dolegliwości" sie kumulują. Jeden zaczyna płakać, drugi ma akurat ochotę wysypać mąkę na podłodze. Wiadomo który co. Próbując uspokoić K. wołam na różne sposoby G., który bawi się jeszcze lepiej uciekając z torebką mąki do pokoju. Nie muszę mówić, że zostawia za sobą ślad, żebym napewno go znalazła? Uuu ale ta zabawa nie była taka fajna. Zaraz przychodzi G. i próbuje mnie bić  (bo jego bije M. w przedszkolu...). "Nie działa. Mama dalej zajmuje się bratem. No to wywalę jej wszystko z portfela. Ups. Zauważyła i idzie tu, krzyczy. No to się rozpłączę..." i tak dalej i tak dalej. W między czasie Mały się uspokaja przy piersi. No to teraz Duży też chcę mleko. Tylko troszkę, proszę... Dostanie albo nie dostanie- zależy od mojego nastroju.  No i jemu też się zmieniają nastroje. Znowu płacze, bije, bałagani.  Ok dostał.  Koniecznie próbuje przeszkodzić bratu, tu pociągnie, tu przygniecie...
I tak sobie ostatnio zmieniamy nastroje... Ale, żeby nie było.  Kocham te moje dwa skarby. Najmocniej na świecie.  Nie jest łatwo. Ale przecież nikt nie obiecywał, że będzie.  Ale jest pięknie. Jestem szczęśliwa patrząc jak się rozwijają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi, że odwiedziłeś mojego bloga. Dziękuję za każdy komentarz.:)