sobota, 3 sierpnia 2013

Przegląd zwierzaków

Kilka słów o zwierzętach.
Na pewnym forum ostatnio wywiązała się dyskusja na temat podejścia do zwierząt. Ja tych zwierząt trochę w życiu miałam, więc będzie przegląd.
Niektóre z użytkowniczek mniej, niektóre bardziej przejmują się śmiercią zwierzęcia. Każda z nich w innym stopniu przywiązana jest do zwierząt, ma inne podejście.
Ja bardzo kocham zwierzęta. Od małego byłam wychowywana w ich towarzystwie. 

Na początku były to rybki, później jeden żółw, później drugi, jeden królik, drugi (na kilka dni) i trzeci królik do dziś. W międzyczasie psiak, który po 2 latach uciekł bezpowrotnie, dziś nasza kochana Nutka.
I każde to zwierze było(jest) dla mnie niezmiernie ważne. Kiedy czasem wyskakiwały rybki(nie było wtedy takich wypasionych akwariów jak dziś), było mi smutno jak nie zdążyliśmy wrzucić ich do akwarium z powrotem. 

Żółw- mieliśmy wodnego, taki dosyć duży był. Ale biedak zaczął chorować. Pamiętam jak grzebaliśmy go pod czereśnią na działce i wszyscy płakaliśmy. Ja, mama, siostra, brat. Tylko tato dzielnie znosił śmierć Czakiego, jak na tatę przystało.

Później przyszła pora na królika. Wymarzony królik, długi czas poszukiwaliśmy odpowiedniego. W końcu któregoś dnia byliśmy na giełdzie, pan miał po 20zł bo się w domu urodziły. Więc kupiliśmy. Jaka byłam szczęśliwa, pamiętam obsikał mnie w aucie jak jechaliśmy. Długo z nami była (Daisy) bo 11lat. Pamiętam jak odchodziła. Położyła się i serduszko zaczynało bić i przestawało. Momentami tak bardzo głośno, jakby miało pęknąć. Przyjechał weterynarz, uśpił. Mówił, że mogła męczyć się tak tydzień. Pogrzeb był- na nowym ogrodzie. Odeszła 3 miesiące przed przeprowadzką do nowego domu, więc już i swoje miejsce w nowym ogrodzie dostała. 

 W między czasie miałyśmy z siostrą jeszcze jednego żółwia- maluszka, nieco większego niż łyżka. Tato dostał go od kolegi, ale maluch po kilku miesiącach zdechł. Właściwie nie wiemy dlaczego. Zakopałam go na podwórku w pudełku po serku pleśniowym. Taki maluszek akurat się w nim zmieścił. Dostał też krzyżyk, z patyczków.

Następny był Biwak- kundelek. Na wiosce u znajomych, właściciele szczeniaków powiedzieli, że jeśli do wieczora nikt ich nie weźmie, to utopią. Wzięłam jednego. Wiedziałam, że mama będzie wściekła, ale wzięłam. I był z nami 2 lata. Kochany, śliczny. Ale niestety chyba po rodzicach w genach miał coś, bo zbiegiem był strasznym. Zawsze znalazł wyjście, jak uciec z ogrodu. Taki pechowiec z niego był, biedak 2 razy pod samochodem wylądował. Na szczęście za każdym razem nie było z nim mocno źle i szybko wracał do siebie. Któregoś dnia, kiedy już sobie uciekł, zaginął. Poszukiwania trwały kilka dni, byliśmy przekonani, że nie wróci. I nagle telefon. 2 wioski dalej czekał na nas nasz kochany psiak. Okazało się, że szedł drogą i ktoś jadąc autem pomylił go z psem sąsiada. Wzięli go do auta i wypuścili w swojej wiosce. A on nie mógł po śladach wrócić. Rok później ta sama historia. Ale już się nie znalazł. Pamiętam jak modliłam się, żeby Pan Bóg dał mi jakiś znak- czy on żyje, czy mam go szukać. Bałam się, że biedak gdzieś głoduje... I co? Na drugi dzień rano jechałam autobusem i jestem pewna, że go widziałam. Szedł z jakimś chłopcem na smyczy. Wyrywał się, jak zawsze. Postanowiłam go nie szukać. Myślę, że to był ten znak, znak że jest mu dobrze i nie cierpi.

Popkorn- królik. Miałam go 4 dni. Zdechł w wigilię, na moich oczach. Jak się później okazało- sklepy zoologiczne przed świętami chcą zarabiać i nie patrząc na wiek zwierzaków- sprzedają je. Proszę, uważajcie na to i pytajcie kilka razy sprzedawcę o wiek królików. Jeśli jest za malutki, za szybko oddzielony od matki, to będzie ślinił się mocno, aż brzuszek będzie mokry. Nie wiedziałam tego, zanim nie zaczęłam szukać na ten temat. Myślałam, że zmoczył się poidełkiem. W wigilijny wieczór podobno zwierzęta mówią ludzkim głosem. Obawiałam się, że Popkorn chciał mi powiedzieć, że nie powinnam mieć już więcej zwierząt.

Pępek- kilka dni po śmierci Popkorna poszukaliśmy jednak nowego królisia. Pępek był dosyć duży kiedy go kupiliśmy, więc nie było już takich obaw. Dopiero później znalazłam forum królików i jeśli ktoś chciałby mieć królika- odsyłam tam. Jest wiele uszaków do adopcji w całej Polsce, gdybym miała kupować teraz, na pewno bym zaadoptowała od nich zamiast kupować. Pępek żyje do dziś i ma się dobrze. Nie lubi przytulania i brania na ręce, obcinanie pazurków to katorga (ze względu na to, że trzeba go trzymać na rękach).

Nutka- przyszła do nas troszkę ponad rok temu. O niej już pisałam kilka razy. Nasze szczęście leży sobie właśnie naprzeciw mnie i śpi. Nie wyobrażam sobie, że kiedyś będzie musiała od nas odejść.


Miałam w życiu wiele zwierząt. Za każdym razem ich śmierć była dla mnie bardzo trudna. Za każdym razem ogromnie płakałam. Nawet mając 20 lat płakałam jak dziecko, nad maleńkim króliczkiem. Próbowałam go reanimować, ale nie pomogłam. 
Zwierzęta są stworzone dla nas, ale i my powinniśmy być dla nich. My mamy o nie dbać- one będą dawać nam radość. Nie wyobrażam sobie życia bez zwierzaków, bez dbania o nie, bez wspólnej zabawy. Nie wyobrażam sobie również jak niektórzy mogą nie lubić zwierząt. Choć takie osoby mam blisko mnie. Moja mama akceptuje zwierzaki, nawet je karmi i czasem pogłaska. Za to siostra nie lubi zwierząt wcale. Wiecznie ma pretensje o psa, boi się królika. I szczerze- myślę, że to wynika z jej charakteru. Do ludzi też nie ma takiego podejścia jak ja. 
Któraś dziewczyna na forum napisała, że jeśli ktoś kocha zwierzęta to trudno sobie wyobrazić, żeby był złym człowiekiem. I coś w tym jest.:)

Niestety nie mam zdjęć wszystkich zwierzaków.:(

Biwak- kiedy był malutki i jak urósł.:)

 Pępek


Nutka

9 komentarzy:

  1. Ja też nie wyobrażam sobie zycia bez zwierząt, zawsze były w moim życiu ;).
    Każda strata boli, niestety... .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak bez zwierzaków smutno:)

      Usuń
    2. Smutno.
      Brakuje mi mojego futrzaka, dopiero dwa dni minęły i wierzyć mi się nie chce :(.

      Usuń
    3. Na początku to jest bardzo ciężkie... Ale planujecie nowego?

      Usuń
    4. Raczej tak, jakoś tak pusto w tej wielkiej klatce no i przydałby się kompan dla osamotnionej świnki ;).

      Usuń
    5. No właśnie tak pomyślałam o drugim świniaczku. A widać, że tęskni?

      Usuń
    6. Teraz zaczęła wariowac po klatce, biega jak szalona i ogólnie takie adhd dostała :D.
      Może to i tęsknota, mam nadzieję że z nową koleżanką się uspkoji bo ciągle sprzątam rozsypane troty :).

      Usuń
  2. Mój mąż też próbował reanimowac :((

    Piękne te Twoje zwierzaki, każdy jeden :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straszne jest takie poczucie niemocy...:(

      Piękne i kochane;) Szkoda, że nie mam zdjęć reszty;)

      Usuń

Miło mi, że odwiedziłeś mojego bloga. Dziękuję za każdy komentarz.:)