wtorek, 9 kwietnia 2013

O opiece nad dziećmi słów kilka- czyli o tym, jak byłam mała...

   Witam we wtorek. Jeszcze jeden dzień wolnego sobie zrobiłam. Ale już lepiej się czuję i jutro mam zamiar być już w pełni sił. A blog? Scoto i Adzia czytały, to już dobry początek. Tylko teraz trzeba się postarać, żeby im się nadal chciało czytać.
          Za oknem nadal szaro i buro (Wiem, tym nie zachęcę do siebie czytelników.). Chociaż może? Właścicielka mieszkania od 8 rano grabi, zamiata, sieje trawę, wyrywa chwasty... Chyba w końcu wiosna się zbliża. A ja leniwie leżę i wpatruję się to w telewizor, to w komputer. Jutro o tej porze będę już nieźle wykończona trzema pod rząd blokami mega nudnego wykładu. Nawet książek nie da się czytać, bo mało osób i wykładowca chodzi i do każdego coś gada... Ale nie psujmy sobie humoru, to dopiero jutro. Dziś mam jeszcze pół dnia żeby nacieszyć się nicnierobieniem i wyleczyć się na dobre.
          Miałam dziś ciekawy sen. Śniło mi się to, co pragnę robić przez całe życie. Śniły mi się 2 śliczne dziewczynki, siostrzyczki. Nie, nie moje córeczki. Opiekowałam się nimi, byłam na balu przebierańców, na spacerze i podwórku. Później poszłam z nimi do ich mamy, w odwiedziny. A ona? Ona mieszkająca w małej kawalerce z 2 obcymi sobie osobami, nie za bardzo obchodziło ją to, co dzieci do niej mówiły. Jakaś taka marna mama z niej była. Ja wiem, że takich marnych mam jest niestety wiele na tym świecie, dlatego chciałabym pomagać ich, niczemu niewinnym dzieciom. I kiedy ta mama ze snu tak olewała swoje dzieciaki, pomyślałam- jak bardzo chciałabym zastąpić tym dzieciom matkę, kochać je tak jak one pragną być kochane. Ale one ją znają i nie zapomną, że jest. Zresztą, nie powinny.  Ostatnio ciągle się słyszy o tych dzieciobójstwach (e, jakie to nieładne słowo)... I za każdym razem kiedy o tym słyszę, myślę "Boże, daj mi te wszystkie dzieci, ja się nimi zajmę jak będę umiała. I na pewno będę je kochać..."  Ale co ja mogę tym moim myśleniem? Wiecie, te myśli mam od wielu lat. Gdy jeszcze byłam w wieku, kiedy na dzieci było zdecydowanie za wcześnie. Mimo to wiedziałam, że potrafiłabym sobie ze wszystkim poradzić, z pomocą rodziców oczywiście. Taka ze mnie matka polka zawsze była. Niańczyłam wszystkie dzieci w okolicy, kiedy jeszcze sama nadawałam się do niańczenia. Aż sama dziwię się rodzicom tych dzieci, że mi ufali. Dawali mi swoje kilku miesięczne (w jednym wypadku nawet 2 tygodniowe) i ufali, że nie stanie się im krzywda. No tak, ja im krzywdy zrobić nie chciałam. Ale ileż to razy spacerowałyśmy z koleżanką po parku, do którego było kilka minut drogi? Wystarczyła chwila i nieszczęście gotowe, przecież ktoś mógł nam to dziecko porwać, mogło wypaść nam na ziemię, czy cokolwiek innego. Jeszcze nie mam dziecka, ale nie wyobrażam sobie dać go pod opiekę innemu dziecku.;) No cóż, dzięki Bogu nic się tym moim dzieciom nie stało, wszystkie oddałam rodzicom i żyją sobie zdrowo, czasami nawet je widuję, ale one nie wiedzą kim jestem.

A wy? Dałybyście swoje dziecko pod opiekę innym dzieciom? Ja miałam wtedy 9-14 lat. Zaufałybyście tak młodym osobom?

Miłego dnia życzę.:)

4 komentarze:

  1. Pamiętaj, że kiedyś były inne czasy, dzieciaki ganiały po podwórkach same a nie na smyczy z niańką. Rodzice musieli widzieć, że jesteś odpowiedzialna i dlatego ufali. ;)

    Powodzenia jutro na wykładach - ja byłam z tych niechodzących więc podziwiam za wytrwałość. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, ja na wykłady muszę iść bo sprawdzają na nich obecność. A w czwartek od 8 do 20 ćwiczenia....

      Usuń
  2. Współczuję tego czwartku. Pamiętam jak miałam zajęcia od 8 do 15 i nie mogłam wysiedzieć, a co dopiero do 20.

    A co o maleńkości... Kiedyś faktycznie było zupelnie inaczej. Kilkulatki same wychodziły na podwórka, rodzice tylko doglądali z okna i nic sie nie działo, a teraz... Szkoda gadać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś sobie dam radę;) No tak, teraz szkoda gadać. Strach dzieci z oczu spuścić...

      Usuń

Miło mi, że odwiedziłeś mojego bloga. Dziękuję za każdy komentarz.:)