poniedziałek, 24 czerwca 2013

Pomoc dla chorej Justyny i alkoholizm publiczny.

Witajcie. Dziś rozpocznę czymś bardzo ważnym. Kilka dni temu w wiadomościach mówili o młodej kobiecie, Justynie. Tutaj macie fragment tego, co napisała na swojej stronie:
"Moja walka o przeszczep płuc w Polsce to scenariusz na film o trwającej lata bezduszności, niekompetencji i rozpaczy bez szans na szczęśliwe zakończenie. Dwa tygodnie temu, po kolejnym pogorszeniu się stanu zdrowia, moi lekarze napisali do kliniki w Wiedniu. Odpowiedź przyszła w ciągu trzech dni, co już nie mieściło nam się w głowie. Tamtejsi lekarze chcą mnie tam widzieć natychmiast. Zaproponowali mi rodzinny przeszczep płuc. Po raz pierwszy od dawna pojawiła się w moim sercu nadzieja na życie. Polska jednak jest dziwnym krajem – nie podpisała umowy z Eurotransplantem, którą mają inne kraje, dając swoim obywatelom szanse na przeszczepy w całej Europie."

 Jeśli ktoś z was zechciałby pomóc odsyłam do strony. Jeśli ktoś chce dowiedzieć się więcej- również odsyłam do strony. Jeśli ktoś tłumaczy sobie- sama przecież nie mam pieniędzy- niech odmówi sobie czekolady czy kawy w kawiarni i podaruje tej kobiecie choć odrobinę nadziei na życie.

Byliśmy w sobotę na koncercie Happysad.:) Fajnie, bo w małej miejscowości i było dobrze wszystko widać i słychać.:P I powiem wam, jak tak stałam to jak to ja- rozglądałam się i przyglądałam niektórym ludziom.:P I co?
 Najbardziej zadziwiło mnie (a wręcz rozśmieszyło) to jak grupa ludzi, ok 50tki- jak to na miejskim "festynie" mieli ochotę się czegoś napić. Ale nie, przecież oni nie będą pić piwa z plastikowych kubeczków. Z butelek ani puszek też nie- toż to się nie godzi! Państwo zaszaleli i to nie byle jak. Wyjęli eleganckie szklanki do whiskey i oczywiście whiskey też mieli- polewali z papierowej torebki na prezent, dolewali coli i delektowali się fantastycznym smakiem whiskey (z colą lub bez) z eleganckich szklanek, stojąc oparci o gustowne barierki na luksusowym, miejskim festynie. Nie no, kulturka na maksa...;/

Ogólnie jakoś nie jestem fanką picia alkoholu na takich masowych imprezach. Jakoś źle mi się to kojarzy, jaka to przyjemność pić w tłumie ludzi, z plastików(zakładając, że normalnie ludzie nie przynoszą na takie imprezy własnych szklanek), często rozrzedzane i/lub byle jakie piwo, a jeszcze na dodatek podwójnie drogie.  Wydaje mi się, że to takie picie dla picia- jak to być na miejskiej/wiejskiej imprezie i się piwa nie napić? Nie dla smaku, bo jakiż to może być smak? Jak pić- nie ważne czy to wino, piwo, whiskey czy jeszcze coś innego- to jakoś w ogóle mi do takich imprez nie pasuje. Może to ja jestem dziwna, bo przecież mnóstwo ludzi tak robi, ale jakoś to nie w moim guście...;/

Ps. Dostałam dziś telefon i jutro idę na rozmowę. Co prawda praca od połowy sierpnia do września po 8 godzin, później przez cały rok szkolny po 5, ale lepsza taka niż żadna.:) Trzymajcie kciuki:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi, że odwiedziłeś mojego bloga. Dziękuję za każdy komentarz.:)