środa, 12 czerwca 2013

Życie-czekanie?

Witajcie. U nas w końcu słoneczko zawitało wczoraj i mam nadzieję, że zostanie na dłużej- albo i na stałe.:)

         Byliśmy wczoraj na rowerach. Nie jeździłam na rowerze całą zimę, a i w zeszłe lato nie za wiele. Jakby nie patrzeć dałam radę przejechać niezły jak na pierwszy raz kawałek. I jak tak jechaliśmy wczoraj drogą, słonko świeciło, wiatr szalał we włosach... poczułam się bardzo szczęśliwa! I niby na co dzień jestem szczęśliwa i zawsze uśmiechnięta- wczoraj czułam się jakoś tak inaczej. Czułam się wolna jak nigdy. Poczułam, że wcale nie jest tak, że czegoś jeszcze do szczęścia nam potrzeba. Poczułam to szczęście w powietrzu. Poczułam, że tu i teraz chcę żyć i na nic nie czekać. Jak przyjdzie odpowiedni moment- wszystko się zmieni, ale dziś też jest cudownie. Dziś też trzeba się cieszyć i doceniać to, co się ma. Bez sensu takie życie w oczekiwaniu... Więc po co marnować czas na ciągłe czekanie? Nie lepiej jest żyć pełnią życia, a kiedy się okaże, że to już- cieszyć się z niespodzianki? Lepiej, zdecydowanie lepiej.
Teraz chyba dopiero zaczynam dojrzewać do tego myślenia. Rozmawiałam ostatnio z przyjacielem. I tak teraz myślę, że to on mi uświadomił, że życie w czekaniu nie ma sensu.
I zaczyna mi być łatwiej. Nadzieja, że wkrótce znajdę pracę również dużo daje. Może rzeczywiście to jeszcze nie pora? Przecież Bóg wie lepiej, kiedy będzie ten odpowiedni moment. I nie jest tak, że jak ja sobie chcę to mam mieć i tyle. A On da nam to Szczęście kiedy będziemy na prawdę na nie gotowi, a nie wtedy kiedy powiemy "chcemy i tyle".
Co do nominacji, z poprzedniego posta- nie mam pomysłu kogo mogę nominować;) Dlatego też dziękuję dziewczynom i nie nominuję nikogo;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Miło mi, że odwiedziłeś mojego bloga. Dziękuję za każdy komentarz.:)